Śledź nas na:



Pan Tadeusz - streszczenie

Księga XII. Kochajmy się

Drzwi do Sali otwarto na oścież. Wszedł Wojski, lecz nie zajął miejsca za stołem, ale jako mistrz ceremonii (Marszałek dworu) zajął się usadzaniem gości. Najbardziej zaszczytne miejsce przypadło Podkomorzemu. Obok niego zasiedli generałowie: Dąbrowski  
i Kniaziewicz. Na zewnątrz Tadeusz i Zosia częstowali włościan  jedzeniem.

„Starożytny był zwyczaj, iż dziedzice nowi

Na pierwszej uczcie sami służyli ludowi."

Goście, w oczekiwaniu na potrawy, podziwiali wspaniały serwis, który nie wiadomo skąd znalazł się w domu szlacheckim. Wykonany z cennego kruszcu, odznaczał się niezwykłym kunsztem. Widniały na nim sceny z życia Polski przedrozbiorowej: obrady sejmików szlacheckich. Drogocenne naczynie posiadało nadzwyczajną właściwość: zmieniały się na nim pory roku. Generał Dąbrowski zachwycał się serwisem, wyjęto ów sprzęt z rodzinnej zastawy ze względu na tak dostojnych gości. W tym czasie podawano rozmaite potrawy, których nazw biesiadnicy nie starali się rozszyfrować, ale jedli z apetytem, zapijając suto alkoholem. Nieoczekiwanie zjawił się Maciej Dobrzyński. Sędzia zaprosił go do stołu, ale nowy gość nie chciał się niczym częstować, pragnął z bliska zobaczyć armię narodową i jej znamienitych przywódców. Generał Dąbrowski rozpoznał w nim sławnego rębacza Kościuszkowskiego, chwalił waleczność Kurka na kościele. W jego legionach było jeszcze kilku Dobrzyńskich: Brzytwa, Kropidło (emigranci, którzy schronili się w Księstwie). Generał zainteresował się też słynnym Scyzorykiem. Gerwazy, w obawie przed prześladowaniami ze strony Moskali, nie wyemigrował, ale chronił się w lasach, w rodzimej okolicy. Wśród zebranych błysnęła łysina dzielnego Rębajły. Klucznik przywitał się  
z dowódcą i wskazał na swoją szablę. Oficerowie podawali ją sobie, lecz ciężką bronią trudno władać. Tylko generał Kniaziewicz sprytnie nią wywijał. Jemu to starzec ofiarował drogie „dziecię". Nie wiadomo jednak, jak dalej potoczyły się losy Scyzoryka. Dąbrowski zauważył, że stary Maciej Dobrzyński ma nietęgą minę. Pytał o powody frasunku. Maciej tłumaczył, że Polska potrzebuje bohatera narodowego - Polaka, nie Francuza, Włocha czy Niemca,  
w dodatku pełnego wiary i oddanego Bogu, innego od Napoleona:

„Cesarz idzie do Moskwy! Daleka to droga,

Jeśli Cesarz Jegomość wybrał się bez Boga."

Mowa Maćka nie podobała się Podkomorzemu, usiłował załagodzić sytuację. Wtedy pojawiła się trzecia para narzeczonych. Byli to Rejent i Telimena. Narzeczony uległ damie  
i przywdział, zgodnie z modą francuską, frak. Nie czuł się w tym stroju najlepiej, zwłaszcza wśród rodaków. Napotkał wzrok Maćka i „zadrżał z bojaźni". Stary szlachcic widząc tak wyelegantowanego przyjaciela, natychmiast opuścił biesiadę. Telimena roztaczała blaski swej urody, podziwiano jej wykwintna toaletę. Poznał ją Hrabia, którego jeszcze niedawno uwodziła, przypinając mu kokardę do ubrania. Obruszył się, bo wychodziła za innego. Dama wzięła wzburzonego Horeszkę na stronę i gotowa była wyrzec się Rejenta, ale dziedzic dość już miał jej kłamstw. Zaczął usługiwać Podkomorzance. Wojski, znów chciał rozpocząć opowieść o Rejtanie i księciu Denassów, ale goście po skończonym deserze, poczęli wychodzić na dziedziniec. Tutaj ucztowali chłopi. Krążyły dzbany miodu, strojono instrumenty. Tadeusz rozmawiał z Zosią. Zamierzał nadać włościanom ziemię na własność  
i uczynić ich wolnymi. Radził się swojej małżonki. Dziewczyna przytakiwała paniczowi. Czuła się gotowa, by wieść żywot skromnej ziemianki, nudziły ją wielkomiejskie rozrywki. Wolała mieszkać w Soplicowie niż w Petersburgu. Przeciwko decyzji młodych wystąpił Gerwazy. Obawiał się wolności i jej konsekwencji (ubóstwa chłopów ze względu na wysokie podatki) lub też tylko pozorów wolności. Zasugerował, żeby chłopów uszlachcić. Mówił  
o Skarbie Stolnika, strzeżonym przez niego, skrytym w ziemi, a przeznaczonym dla Zosi. Pragnął nadal być poddanym swej pani. Pleban oficjalnie ogłosił wolę Tadeusza. Wiwatowano na cześć nowego dziedzica i szykowano się do poloneza. Przedtem jednak, zgodnie z obyczajem, miała zagrzmieć wiejska orkiestra. „Brakło cymbałów". Przywołano Jankiela, lecz ten się wzbraniał. Uległ dopiero wtedy, gdy poprosiła go Zosia. Popłynęły dźwięki. Rozlegały się tony skoczne i smutne. Wzruszeni i zadziwieni słuchacze dobrze je rozpoznawali. Brzmiał Polonez Trzeciego Maja, przebijały akordy fałszywe (Targowica), przejmujące, bolesne (rzeź Pragi), fragmenty pieśni żołnierskich „O żołnierzu tułaczu" (tworzenie legionów polskich), zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. W koncercie Jankiela pobrzmiewały echa ważnych wydarzeń z historii Polski. Później mistrz odłożył instrument  
i z oczami pełnymi łez zapewniał generała, jak wielce pożądaną osobą jest na Litwie:

„Jenerale, rzekł, Ciebie długo Litwa nasza

Czekała  - długo jak my Żydzi Mesjasza"

Starzec był  wielkim patriotą. Zaczęto poloneza. W pierwszej parze ruszył Podkomorzy  
z Zosią. Wiwatowano, wznoszono toasty i okrzyki. Roztańczoną Zosię obserwował Sak, jej cichy adorator. Utrudzona tańcem dziewczyna zasiadła za stołem i napełniała kielichy gości. Zapadał zmrok, a we dworze soplicowskim nadal ucztowano.  



Zobacz także