Śledź nas na:



Pan Tadeusz - streszczenie

Księga V Kłótnia

Telimena, siedząc  samotnie we dworze, rozmyślała, którego z mężczyzn powinna uwieść: Hrabiego czy Tadeusza. Zastanawiała się nad kandydaturą Hrabiego, choć miała pewne obawy: nie wiedziała, czy dziedzic zechce ożenić się z kobietą starszą od siebie i niezbyt bogatą oraz czy ich związek zaakceptują inni. Przyglądała się sobie, zerkała do lusterka, poprawiała dekolt. W Tadeuszu widziała poczciwego chłopczynę, młodego, niedoświadczonego, który byłby jej wdzięczny za „pierwsze miłości słodycze". Niepokoiła się jednak: „Lecz co powiedzą ludzie?" Rozważała nawet możliwość wyjazdu, np. do Petersburga, gdzie starałaby się młodzieńca wprowadzić w odpowiednie towarzystwo, a przy okazji „używać świata". Ostatecznie postanowiła podsunąć Hrabiemu Zosię. Gdyby małżeństwo między nimi doszło do skutku, znalazłaby na przyszłość schronienie w domu Hrabiego - jako krewna Zosi i swatka dziedzica.

Po tych rozważaniach zawołała Zosię bawiącą się w sadzie. Dziewczyna doglądała drobiu. Na wezwanie ciotki wbiegła do pokoju. Telimena oświadczyła wychowanicy, że najwyższy czas porzucić indyki i kurki, i zapoznać się z bywalcami salonów, tym bardziej, że Zosia kończyła właśnie czternaście lat. Panienka chętnie przystała na tę propozycję. Telimena przykazała dziewczęciu odpowiednio się ubrać oraz przypomniała zasady zachowania się  
w towarzystwie. Zwracała uwagę na sposób poruszania się i prezencji. Jednocześnie nalegała, by Zosia była wyjątkowo miła dla młodego Hrabiego.

Myśliwi wrócili z polowania i nim zasiedli do stołu, musieli się przebrać. Telimena witała wszystkich i zapoznawała ich z nową osobą. Tadeusz i Zosia zostali sobie oficjalnie przedstawieni. Młodzieniec czuł się nieco zmieszany, poznanie dziewczyny zrobiło na nim ogromne wrażenie. Zauważyła to Telimena, która nie spuszczała go z oczu. Podeszła  
i zaczęła czynić mu wymówki. Panicz zdenerwował się i w złości opuścił pomieszczenie. Rozgoryczony wybiegł na pole, szedł i rozmyślał. W ten sposób dotarł do ulubionego miejsca Telimeny - Świątyni dumania. Zauważył, że kobieta też tam przebywała. Siedziała  
w bieliźnie na kamieniu i ocierała łzy. Naraz zerwała się, zaczęła biec, podskakiwać, miotać się, chwytać za szyję, stopy, kolana. Przypominała opętaną. Tadeusz, z wyrzutami sumienia, zbliżył się do damy i spostrzegł, że to mrówki wdarły się jej pod ubranie. Postanowił pomóc. Wysupływał z bielizny drobne robaczki, oczyszczał sukienkę. Pogodził się z kochanką  
i ucałował jej skronie. Nagle odezwał się dzwon z Soplicowa wzywający wszystkich na wieczerzę. Para nie mogła wrócić razem, poszli więc innymi drogami.

„Wieczerzano w zamczysku". Goście zajęli miejsca według ustanowionego porządku.  
W ciszy jedli i pili. Atmosfera była posępna. Myśliwi w milczeniu dumali o swojej porażce, ponieważ najlepszym strzelcem okazał się ksiądz. Telimena ukradkiem zerkała na Tadeusza, ale zajmowała się bardziej osobą Hrabiego, ten natomiast postanowił przysiąść się do Zosi  
i jej usługiwać. Tadeusz siedział milczący, nic nie jadł i nie pił, z niezadowoleniem obserwował zachowanie Telimeny, natarczywie przypatrywał się kochance. Zaobserwował jej niedoskonałości: brzydką cerę pokrytą warstwą pudru, zmarszczki na skroniach i na brodzie, braki w uzębieniu. W pewnym momencie począł przysłuchiwać się rozmowie Hrabiego  
i Zosi. Dziewczyna wstydliwie rumieniła się, ale była ujęta uprzejmością Horeszki.

Podkomorzy widział, że jego córkom - pierwszym partiom w powiecie nikt nie usługuje, siedzą milczące i zaniedbane przez kawalerów. Wojski przerwał krępujące milczenie  
i zwrócił się do młodzieży o zabieranie głosu. Odwołał się do tradycji, wedle której myśliwi zwykle po polowaniu zasiadali do stołu, „aby nawzajem mogli się wygadać". Rozumiał, że strzelcy są zawstydzeni, bo pokonał ich zakonnik. Przekonywał jednak, że porażki zdarzają się nawet najlepszym myśliwym. Tadeuszowi i Hrabiemu poradził, by kolejnym razem nie strzelali we dwóch do jednej zwierzyny. Asesor w tym czasie szepnął, „dziewczyny" i ów dowcip rozładował atmosferę. Wojski rozglądał się za Bernardynem, ale nigdzie go nie było. Przypomniał sobie podobny przypadek z polowania, kiedy pewien wyborny strzelec ocalił życie dwóch panów (posła Rejtana i księcia Denassow), a ci jako pierwsi wznieśli jego zdrowie - nie było w nich cienia zazdrości, lecz wdzięczność za uratowanie życia. Sędzia wzniósł toast ma cześć Robaka i zdecydował darować mu mięso niedźwiedzie: „Przez dwa lata wystarczy na kuchnię klasztoru". O tym, komu w udziale przypadnie skóra, zgodnie  
z życzeniem Soplicy, miał zdecydować Podkomorzy. Ten przyznał nagrodę Tadeuszowi  
i Hrabiemu, ponieważ „byli niedźwiedziego najbliżsi pazura", po czym orzekł, że Tadeusz  
z pewnością honorowo odstąpi łup Grafowi (Hrabiemu). Horeszko przywołał w pamięci wspomnienie „strzeleckiej komnaty", opatrzonej rodowym herbem i trofeami z polowań. Uświadomił sobie, że jest „gościem śród swych własnych progów" i siedzi przy jednym stole ze swoim największym wrogiem - Soplicą. Zgodził się przyjąć dar, ale dopiero wtedy, gdy Sędzia odda mu również zamek. Podkomorzy, usiłując zapobiec konfliktowi, nadmienił, że strata zostanie powetowana odpowiednimi dobrami ziemskimi.

Naraz z kąta, gdzie wisiał portret ostatniego z rodu Horeszków, Stolnika, wyszedł  Gerwazy. Nie skłonił się nikomu, tylko zaczął nakręcać  dwa zepsute, kurantowe zegary. Czynił tak każdego wieczora. Wokół rozległ się zgrzyt nakręcanych kół. Podkomorzy zasugerował Klucznikowi, by przerwał swoją robotę, ale ten zignorował go zupełnie. Podkomorzy nakazał wyrzucić Gerwazego za drzwi. Rębajło przypomniał swojemu panu, że biesiadując  
z wrogami, plami honor Horeszków. Wtedy z wyjaśnieniami pospieszył Woźny Protazy, uznając Sędziego jako prawowitego właściciela posiadłości: „Czego dowodem jawnym jest, że w zamku jada". Rozzłościło to Gerwazego i zamierzył się kluczami w mówcę. Wszyscy zerwali się z miejsc, a Sędzia nakazał pojmać Klucznika. Poddanego w obronę wziął Horeszko, tłumacząc: „nie wolno nikomu/ Krzywdzić sługę mojego w moim własnym domu;" Podkomorzy rozdrażniony zachowaniem grafa, nakazał mu szacunek do jego osoby - jako piastującego pierwszy urząd powiatowy. Hrabia z Klucznikiem zamierzali opuścić towarzystwo. Podkomorzy zdumiał się zuchwalstwem młodego Horeszki. Ze złości kielich  
z toastem tak potężnie ścisnął, że szkło rozprysło się na kawałki. Zażądał broni. Wtedy Sędzia postanowił go wyręczyć. Wstrzymał go Tadeusz wyzywając Hrabiego na pojedynek, który miał się odbyć następnego dnia. Rozpoczęła się bijatyka. Z jednego końca stołu celowano butelkami w aroganckich gości. Strwożone kobiety płakały. Telimena zemdlała i osunęła się w ramiona Hrabiego. Ten zaczął ją cucić. Część biesiadników rzuciła się na Gerwazego. Zosia widząc starca w niebezpieczeństwie, zasłaniała go rękami. Nagle Klucznik zniknął wszystkim z oczu, po czym objawił się w innej części sali. Podniósł ciężką ławę, przywołał Hrabiego i osłonięci w ten sposób opuszczali pomieszczenie. Przy drzwiach Gerwazy zamierzył się „orężem", lecz spostrzegł Wojskiego wpatrującego się w młodego Horeszkę  
i trzymającego w rękach nóż. Klucznik wiedział, że Wojski był mistrzem w celowaniu nożem. Zasłonił sobą pana i razem wycofywali się z placu boju. Klucznik niespodziewanie wyrwał ołowiane rury ze starych organów i począł nimi rzucać w gości usiłujących opuścić salę. Ostatni wyszedł z niej Protazy.

Gdy wnętrze opustoszało, dało się zauważyć ogrom strat: stoły i ławy z połamanymi nogami, stół bez obrusa, potłuczone talerze, rozlane wino, „W ludziach straty nie było". Na drugim piętrze, w izbie zwanej zwierciadlaną, choć już bez luster, przebywali Hrabia i Gerwazy. Graf rozmyślał o przyszłym pojedynku, Klucznik podsunął mu inny pomysł. Zamek od czterystu lat należał do Horeszków, po konfederacji targowickiej część gruntów przyznano Soplicom. Gerwazy proponował zaniechać procesów sądowych, a zamiast tego przeprowadzić zbrojny najazd (zajazd) i odebrać zagarnięte dobra - tak dawniej rozwiązywano konflikty dotyczące własności. Koncepcja Klucznika przypadła do gustu Hrabiemu. Graf przypomniał sobie dawną przygodę rycerską, kiedy to udało mu się pokonać dwóch zbójców i uwolnić porwanego zakładnika. Zasłynął wówczas, liczył, że i tym razem spór sąsiedzki przyniesie mu rozgłos na całą Litwę. Rębajło proponował, by zebrać szlachtę z okolicznych zaścianków. Sam planował podjąć się tego zadania. Kiedy Hrabia odszedł, stary Klucznik zadumał się, „przyszłych wypraw snuł plany wojenne". Począł przysypiać. W półśnie zobaczył swojego dawnego pana - Stolnika Horeszkę. Pomodlił się i dalej rozważał plan zemsty na Soplicy.  
W końcu usnął.  



Zobacz także