Śledź nas na:



Pan Tadeusz - streszczenie

Księga VI Zaścianek

Wstawał  nowy dzień. Nad ziemią wisiała mgła, słońce ledwo się przez nią przebijało. Żniwiarki z pieśnią na ustach wyruszyły do prac polnych. Sierpy chrzęściły w zbożu, znad łąk dolatywały odgłosy koszenia. Ekonom doglądał pracy. Na gościńcu i drogach panował dziwny ruch: przejeżdżały chłopskie furmanki, roznoszono pocztę, słychać było tętent kopyt. Zarządca dziwił się temu. Pospieszył z nowinami do Sędziego.

W Soplicowie tymczasem wszyscy wstali przygnębieni. Mężczyźni palili fajki, kobiety robiły na drutach, nawet muchy wydawały się śpiące. Sędzia zamknął się w  izbie i pisał pozew do Hrabiego. Odczytał go wkrótce Woźnemu i polecił, by doręczył pismo Horeszce. Protazy przywdział stosowny strój - taki, w którym trudno byłoby go rozpoznać i skierował się  
w stronę domu dziedzica. Dawno już nie roznosił pozwów i sądził, że nadal obowiązują stare obyczaje, kiedy to karano i obrzucano wyzwiskami doręczycieli takich pism. Dlatego Woźny spełniając swoje poselstwo, przebrał się dla niepoznaki. Gdy tylko wyruszył, do Sędziego „(...) wpadł nagle Robak zadumany" i rozpoczął rozmowę na temat Telimeny. Skarżył się, że Jacek z ufnością powierzył jej Zosię na wychowanie, mając w zamyśle późniejszy ślub Tadeusza i wychowanicy ciotki. Tymczasem podobno Telimena na Tadeusza sidła zastawia  
i chce go uwieść, ponadto kokietuje Hrabiego. Wobec czego plan Jacka dotyczący zgody między rodami, przypieczętowany ślubem Tadeusza i Zosi, może się nie powieść. Zakonnik zastanawiał się, jak pozbyć się Telimeny, by stosunki Sopliców z Horeszkami pozostały poprawne. Sędzia oburzył się, twierdząc, że wczoraj zerwał wszelkie układy ze swoim sąsiadem i od tamtego momentu dalej są wrogami. Robak uniósł się, oskarżając Soplicę  
o niepotrzebne wizyty na zamku. Irytował go fakt, że znów będzie musiał godzić zwaśnione strony, ale Sędzia miał już dość ugody z Horeszką. Usprawiedliwiał swoje postępowanie tym, że został obrażony, a Hrabia jest właściwie dalekim krewnym Horeszków. 

Robak wyznał  Sędziemu także inne zamiary Jacka. Brat Soplicy wcześniej pragnął posłać Tadeusza do wojska, ale na wieść o zbliżającej się wojnie, zmienił decyzję. Uznał, że młodzian bardziej przyda się w ojczystych stronach, zwłaszcza że oddziały Napoleona wraz polskimi żołnierzami przybliżały się do Litwy. Robak rozważał również możliwość zrywu narodowego - uderzenia na wroga (Moskala) z obydwu stron, co mogłoby się przyczynić do odzyskania wolności. Dlatego przekonywał Sędziego, by w takich chwilach porzucił prywatne interesy, a przysłużył się sprawie narodowej. Robak zyskał w Soplicy stronnika. Sędzia zaczął już snuć plany wojenne. Mnich wyznał, że działa z polecenia księcia Józefa  
i ma przygotować Litwę do zbrojnego wystąpienia - gdy tylko oddziały cesarza zbliżą się do kraju. Proponował ugodę Sędziego z Hrabią - by działali wspólnie w obronie Ojczyzny, zwłaszcza, że „Hrabia pan, ma u szlachty wielkie zachowanie,/ cały powiat ruszy, jeśli on powstanie;" Sędzia przystał na taką propozycję, ale oczekiwał przeprosin od Horeszki. Bernardyn wyszedł.

Woźny znajdował się w pobliżu domu Hrabiego. Krył się w konopiach. Wszedł na ganek,  
a potem przedostał się do pomieszczeń, by odczytać pozew. Wewnątrz nikogo nie było, gdzieniegdzie leżała broń. Wyglądało na to, że Hrabia zbroi się. Protazemu zaszedł drogę Bernardyn, który przybył tu po rozmowie z Soplicą. Robak zapytał dwie napotkane w folwarku kobiety o Horeszkę. Okazało się, że dziedzic i „dworska drużyna" udali się do Dobrzyna.

Zaścianek Dobrzyński słynął z męstwa szlachciców i pięknych szlachcianek. Niegdyś była to bogata i ludna okolica, a wszystkim dobrze się wiodło. Obecnie ziemię dobrzyńską zamieszkiwała zubożała szlachta. Na czele rodu stał Matyjasz Dobrzyński, zwany przez niektórych Kurkiem na kościele, a przez Litwinów Maćkiem nad Maćkami. Dom Maćka mieścił się między karczmą a kościołem. W posiadłości widać było ślady ubóstwa. Gospodarz, dawny konfederat barski, później stronnik królewski i zwolennik Targowicy, hodował króliki i zajmował się obejściem.  Sprawy Ojczyzny nie były mu obojętne i choć często zmieniał swoje poglądy (stąd pseudonim Kurek na kościele, „Że jak kurek za wiatrem chorągiewkę zwracał"), pozostał patriotą i nienawidził prześladowców - Moskali. W jednej  
z potyczek uratował pana Pocieja, ten w nagrodę chciał mu podarować gospodarstwo  
i wyznaczyć roczną pensję, ale Dobrzyński odpisał mu wtedy: „Niech Pociej Macieja,/ A nie Maciej Pocieja ma za dobrodzieja". Wrócił w rodzinne strony i żył z pracy własnych rąk. We wsi go szanowano, ponieważ znał dobrze dzieje kraju, wsławił się w wielu walkach, znał sekrety myślistwa i medycyny. W ważnych sprawach zawsze zasięgano jego opinii.

Do Dobrzyna przybyło poselstwo od Hrabiego. Uprzednio Rada zebrała się u plebana, lecz nic nie ustalono. Rozstrzygającej decyzji oczekiwano od Macieja. Gospodarz zaprosił przybyłych do chaty. Wkrótce izba napełniła się okoliczną szlachtą.  



Zobacz także