Śledź nas na:



Pan Tadeusz - streszczenie

Księga XI. Rok 1812

Nadeszła wiosna 1812 roku. Na Litwie trwały działania wojenne. Zwierzęta w lasach płoszyły odgłosy wystrzałów i wybuchów. Armia Napoleona wraz z polskimi oddziałami zbliżała się do Soplicowa. Od strony Niemna nadciągali Książę Józef Poniatowski i król westfalski Hieronim. Pułki żołnierzy miały stacjonować w okolicznych dworach szlacheckich.  
W Soplicowie zatrzymali się wybitni dowódcy - generałowie: Dąbrowski, Kniaziewicz, Małachowski, Giedrojć i Grabowski oraz podległe im oddziały wojska. Był już późny wieczór. Zajmowano kwatery w zamczysku, we dworze. Wydano rozkazy, rozstawiono warty, utrudzeni żołnierze udali się na spoczynek. Zadaniem Wojskiego było przygotowanie biesiady na następny dzień. Zaplanowano wtedy zaręczyny trzech par, zbiegały się one ze świętem kościelnym. „Jako kuchmistrz białym się fartuchem opasał" i popędzał kuchcików.

Nastał  dzień Najświętszej Panny Kwietnej. Przed kapliczką zebrało się „pospólstwo litewskie". Na nabożeństwie zgromadzili się sławni generałowie i dowódcy. Tłumnie zjawili się żołnierze. Przypatrywano się im z niedowierzaniem. Lud z dumą patrzył na polskie mundury. Na ołtarzu Matki Zbawiciela wieśniaczki składały pierwsze dary wiosny - wonne zioła. Po mszy i kazaniu Podkomorzy w żupanie wyszywanym złotem, kontuszu i białej konfederatce z pióropuszem, wygłosił przemówienie. Mówił o zasługach Jacka Soplicy (jego działalności jako emisariusza noszącego tajne rozkazy i działającego dla sprawy narodowej), oficjalnie ogłosił jego rehabilitację. Grób Robaka uhonorował orderem. Lud modlił się za duszę zmarłego. Po uroczystościach Sędzia zaprosił wszystkich na biesiadę do Soplicowa. Na progu domu usiedli Protazy z Gerwazym i popijając miód, rozmawiali, w międzyczasie obserwowali ułana i dziewczę (Tadeusza i Zosię) ukrytych w sadzie. Panny w ogrodzie rwały kwiatki i starały się nie przeszkadzać zakochanym. Klucznik i Woźny wracali pamięcią do dawnych czasów, kiedy jeszcze trwały waśnie między rodami. Zgodę Sopliców z Horeszkami miał przypieczętować ślub Tadeusza i Zosi. Podobnie jak przyszli małżonkowie, Litwa znów łączyła się z Koroną. Protazy wspomniał pewien incydent, w którym upatrywał swego rodzaju proroctwa. Przed rokiem widział „kłótnię" dwóch wróbli. Ptaki toczyły zażartą bitwę - jak ród Sopliców i Horeszków. „Wtem Zosieńka, nad ptastwem litością wzruszona", nakryła ręką wróble. Protazy wnioskował, że dziewczyna pogodzi obydwie rodziny, była to dla niego symboliczna scena. Klucznik natomiast przypomniał sobie postać Tadeusza z lat dziecinnych, pamiętał go jako sprytnego chłopca i darzył go sympatią. Z kuchni, na znak trwających przygotowań, buchały kłęby pary i dymu. Wojski wyszedł na chwilę, niosąc biszkopty i już zaczynał snuć opowieść o Rejtanie i księciu Denassów, ale przerwali mu kucharze.

Tadeusz miał  opatrzoną rękę („widać, że był ranny"). Pytał Zosię o jej uczucia do niego. Chciał być pewien jej miłości. Upraszał dziewczynę, by nie kierowała się decyzją stryja lub radami Telimeny, lecz sercem. Panna spoglądała na młodziana i nieśmiało wyznawała mu swoje uczucia. Pamiętała wzruszenie Tadeusza, gdy żegnał się z nią tuż przed wyjazdem, mówiła o swojej tęsknocie w trakcie jego nieobecności. „Jużci, jeżeli kocham, to już chyba Pana." Panicza ogromnie cieszyły te słowa. Wziął przyszłą żonę pod rękę i przeszli  
z ogrodu do komnaty, którą Tadeusz zajmował dawno temu. „Teraz bawił w niej Rejent", usługiwał narzeczonej, pomagał w toalecie. Z pomieszczenia wywabił go kuchcik.  
W ogrodzie dostrzeżono zająca. Asesor pospieszył nagle po swojego Sokoła, a Rejent przywołał Kusego. Charty ruszyły za zwierzyną. Obydwa psy jednocześnie dopadły szaraka. Skończył się długotrwały spór. Wojski pogratulował szczwaczom. Rejent podarował Wojskiemu (jako orzekającemu w sporze) złoty pierścień, przyobiecanego konia zabrali ułani, ale resztę wyposażenia, czyli bogate siodło przekazał Asesorowi. Ten zaś podarował mu „prześliczne obróżki/ Jaszczurem wykładane, z kolcami ze złota" i jedwabną smycz. Plotka gminna niosła później, że to sam Wojski wyhodował owego szaraka i po kryjomu wypuścił go do ogrodu, pragnąc załagodzić konflikt między właścicielami Sokoła i Kusego. Wojski zaprzeczał i nikt siejącemu takie plotki kuchcikowi, nie chciał wierzyć.

W wielkiej sali na zamku zgromadzili się goście. Wszedł Sędzia w mundurze wojewody, wraz z nim pan Tadeusz i Zofija. Tadeusz gestem i ukłonem wojskowym pozdrowił wszystkich dowódców. Młoda, towarzysząca mu dama, rumieniła się zawstydzona. Na głowie miała wianek, a we włosy wpięty błyszczący sierp. Kłaniała się wszystkim. Generał Kniaziewicz złożył ojcowski całus na jej czole i postawił dziewczynę na stole. Rozległy się brawa. Zosia oczarowała wszystkich urodą i skromnym ubiorem. Na przekór Telimenie, zachęcającej pannę do wytwornej toalety, przywdziała strój ludowy. Ciotka łajała ją za upór, ale dla żołnierzy wiodących tułaczy żywot, widok narodowej szaty miał niezwykły urok. Jeden z oficerów, wyjął papier i ołówek i począł szkicować ten niezwykły widok. Sędzia rozpoznał w rysowniku Hrabiego, jakże odmienionego - w mundurze pułkownika zdobionego szlifami, z poczernionym wąsem i bródką hiszpańską. Wsławił się w walkach. Sędzia gratulował mu rangi. Po chwili weszła druga para narzeczonych - Asesor i Tekla Hreczeszanka, kobieta dostojna i stateczna. Oczekiwano przybycia trzeciej pary, lecz podobno Rejent, w pogoni za zającem, zgubił ślubny pierścień i szukał go na łące. Tymczasem dama Rejenta ciągle nie była gotowa.  



Zobacz także