Pan Tadeusz - streszczenie
Księga VIII Zajazd
Nad Soplicowem
zapanowała złowieszcza cisza. Po wieczerzy Sędzia i goście wyszli
przed dom, by „używać wieczoru". Obserwowali niebo, nasłuchiwali
odgłosów przyrody. Spostrzegli kometę, która wedle wierzeń ludowych
zwiastuje nieszczęścia, waśnie, kłótnie. Podkomorzy z Wojskim wspomnieli
podobne zjawiska sprzed lat (złowróżbny znak ukazał się przed odsieczą
wiedeńską i konfederacja targowicką). Sędzia okazał się większym
optymistą, uważał że kometa przywiedzie na Litwę Napoleona, szczerze
sobie tego życzył. Wojski wiązał ów symbol z sytuacją w Soplicowie
(kłótnie Asesora z Rejentem, planowany pojedynek Hrabiego i Tadeusza,
niezgoda pomiędzy rodami). Przyznał, iż sądził, że uda mu się
pogodzić przeciwników przy stole, ale przeszkodził mu w tym Sędzia.
Przypomniał też sobie ciekawy przypadek dotyczący Rejtana i zaczął
snuć opowieść, przerywaną co pewien czas sięganiem do tabakiery,
by „zaostrzyć ciekawość słuchaczy". Nagle do Sędziego
zbliżył się człowiek z informacją o niespodziewanym gościu. Gospodarz
pożegnał się i opuścił towarzystwo. Tadeusz tymczasem krążył
w pobliżu drzwi stryja, chciał mu coś zakomunikować, lecz nie śmiał
zapukać. Nasłuchiwał przy drzwiach i zerkał przez dziurkę od klucza.
Wewnątrz ktoś szlochał. Sędzia i Robak siedzieli objęci na ziemi.
Obydwaj płakali. Zakonnik całował ręce gospodarza. Bernardyn ujawnił
się przed Sędzią. Wyznał, że jest jego bratem - Jackiem Soplicą,
ale tego podsłuchujący młodzieniec nie usłyszał. Robak tłumaczył
Sędziemu, że usiłując zmazać soje winy, przywdział mnisi habit
i poświęcił się sprawom ojczyzny. Planował udać się do Dobrzyna,
ponieważ zapanował tam ogólny chaos. Armii Napoleona spodziewano
się dopiero na wiosnę, lecz szlachta już się buntowała (dzięki
staraniom Gerwazego). Jacek Soplica mówił, że został rozpoznany
przez starego Macieja,
a jeśli ten go zdradzi przed Klucznikiem, Gerwazy nie powstrzyma się
przed zgładzeniem zabójcy Stolnika. Ryzykował życiem, lecz uważał
za konieczne stawić się w Dobrzynie, by zniweczyć plany zbuntowanych
szlachciców. Po tej rozmowie ksiądz wymknął się przez okno. Odczekując
chwilę, Tadeusz zdecydował się wejść. Przywitał się ze stryjem
i oznajmił, że zamierza opuścić rodzinne strony i przekroczyć granicę
Księstwa Warszawskiego, by tam pojedynkować się z Hrabią (wedle
słów Tadeusza pojedynki na Litwie były zakazane). Następnie, wypełniając
wolę swojego ojca, zamierzał wstąpić do wojska. Sędzia uznał tę
decyzję za pochopną i proponował, by ułożył się z Hrabią. Tadeusz
jednak nie ustępował, miał też inny powód: zakochał się w Zosi
i chciał być jak najdalej od niej, by uleczyć się
z miłości i zapomnieć o pięknej dziewczynie. Sędzia usiłował
wyperswadować bratankowi ów pomysł. Uświadomił młodzieńcowi,
że zamierzał ożenić go z Zosią. Tadeusz uważał ślub za coś
nierealnego, ponieważ w takim przypadku konieczna byłaby zgoda Telimeny,
a dama raczej by jej nie wyraziła. Sędzia kategorycznie oświadczył,
że Tadeusz poślubi Zosię
i przykazał paniczowi szykować się do snu. Młodzian wyszedł z pokoju
stryja. Gnębiły go wyrzuty sumienia, obawiał się reakcji Zosi i
Telimeny. Otwarcie flirtował z tą drugą, uwodził ją, a kochał
inną i miał zostać jej mężem. Zadumany i przygnębiony uszedł
zaledwie kilka kroków. Wtem zauważył marę, całą w bieliźnie,
wysoką i smukłą. Posuwała się w jego kierunku, wyciągając dłonie
i szepcząc słowa oskarżenia:
„(...) Niewdzięczny!/
Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,
Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy zamykasz (...)"
Urażona Telimena
obwiniała Tadeusza o uwodzenie i wzgardę, która stała się
jej udziałem. Czuła się ofiarą tego niefortunnego romansu. Narażała
swoją reputację, lecz była przekonana, że młodzian się z nią
ożeni, choć znała naturę mężczyzn, ich skłonność do licznych
romansów. Tadeusz obwieścił jej swoje zamiary, powiedział o rychłym
wyjeździe i poborze do wojska - chciał wypełnić wolę ojca. Kobieta
wydawała się to rozumieć, nie chciała stawać kochankowi na drodze
do sławy i szczęścia, ale pragnęła usłyszeć, że darzył ją
miłością. Zaczęła płakać. Panicz wspomniał słodko spędzone
chwile i obiecał, że nigdy nie zapomni
o swojej kochance. Telimena objęła go za szyję, wierząc jego słowom
i w imię miłości skłonna była pójść wszędzie tam, gdzie jej
ukochany. Lecz Tadeusza wystraszyły te deklaracje. Uznał, że zwariowała
i oświadczył, że nie ma zamiaru się żenić. Chciał odejść, ale
go powstrzymała, nazywając kłamcą i podłym człowiekiem. Przyznała
się, że słyszała jego rozmowę z Soplicą, w której zwierzył się
z miłości do Zosi. Usiłowała wzbudzić w Tadeuszu wyrzuty sumienia,
tłumaczyła, że wzgardziła kilkoma innymi mężczyznami: Hrabią,
Asesorem i Rejentem, a oddała serce jemu. Oskarżyła go o porzucenie
jednej ofiary
i zastawianie sideł na drugą. Młody Soplica pobladł ze złości,
dość miał wysłuchiwania zarzutów i obelg, nazwał Telimenę głupią,
lecz wciąż rozważał sens słów, które padły podczas kłótni.
Wiedział, że romans z Telimeną po części zamknął mu drogę do
Zosi. Nie wiedział też, czy jego ukochana nie darzy uczuciem Hrabiego
i czy przypadkiem nie zdecyduje się wyjść za niego. Postanowił czym
prędzej wyruszyć w drogę. Miał samobójcze myśli. Pobiegł w stronę
łąk. Widziała to Telimena i obawiając się, że Tadeusz zechce odebrać
sobie życie, pobiegła za nim. On stał już nad brzegiem stawu. Przypadkiem
przejeżdżał tamtędy Hrabia, wsłuchany w odgłosy nocy. Sądził,
że Tadeusz zbliża się do niego
w wojowniczych zamiarach, nakazał swoim poddanym, by pochwycili intruza.
Pośród nocy rozlegały się szczekania psów i krzyki. Sędzia wypadł
z dworu na wpół ubrany, bitwa prawie się rozpoczęła, lecz dostrzegli
w oddali dziwny blask, usłyszeli strzały i słowa „Hajże na
Soplicę!". Szlachta pod dowództwem Gerwazego zaatakowała Soplicowo.
Hrabia wołał do Sędziego, by się poddał, Asesor straszył sprowadzeniem
wojsk i chciał aresztować Horeszkę, lecz ten go uderzył. Asesor
upadł. Przerażona Zosia objęła Sędziego. „Tymczasem
Telimena wpadła między konie" i wyciągając ręce do Hrabiego,
błagała o litość, po czym padła zemdlona. „Hrabia skoczył
ją ratować." Czuł się nieco skrępowany sytuacją i zamiast
walki, zdecydował wziąć wszystkich w niewolę. Dotarł do Soplicowa
wcześniej niż szlachta
z Dobrzyna - miał lepsze konie. W czasie drogi ochłonął nieco z
gniewu i znalazł sposób, by zakończyć sprawę bez rozlewu krwi.
Szlachta hurmem wpadła do dworu, zasiedli za stołami
i usiłowali zaspokoić swój apetyt. Jedli i pili. Woźny zaproponował
Gerwazemu, że spisze odpowiedni akt prawny i pragnąc coś ogłosić,
wstąpił na pokaźny stos belek, po czym czmychnął w noc. Szlachcic
Konewka strzelił do niego, ale chybił. Najeźdźcy plądrowali dwór,
zabijali zwierzęta i przygotowywali jadło. Biesiadowali. Kidy się
najedli i napili, usnęli za stołami.