Pan Tadeusz - streszczenie
Księga VII Rada
Bartek, zwany
Prusakiem, („nienawidził okropnie
Prusaków") wspominał zgromadzonej szlachcie o rozgromieniu wojsk
pruskich w 1806 roku. Rozważał możliwość wybuchu powstania i przyłączenia
się do wojsk francuskich i legionów Dąbrowskiego, gdy tylko dotrą
na Litwę. Wyrocznią w tej sprawie miał być Maciek nad Maćkami,
od którego zgromadzeni oczekiwali werdyktu. Starzec wstrzymywał się
jednak z wydaniem opinii i radził czekać na Robaka, ponieważ mnich
miał najbardziej pewne informacje. Niektórzy nie chcieli zwlekać,
a raczej od razu przystępować do walki z Moskalami. Maciej studził
ich zapał, przekonywał, by nie podejmować decyzji pochopnie. Głos
zabrał Buchman - „komisarz z Klecka", zwolennik rewolucji,
nie popierał natychmiastowego ataku, koncentrował się raczej na podziale
władzy i jej pochodzeniu, tym samym nietrafnie nawiązywał do głównego
tematu obrad. Wywiązał się spór między szlachcicami spotęgowany
koniecznością wyboru marszałka Rady. Odezwał się Skołuba, przypominając,
że w zgromadzeniu uczestniczy nie tylko szlachta dobrzyńska, ale i
z innych zaścianków, zatem głównodowodzącym nie musi być Maciej
Dobrzyński, ale inna osoba. Przez wzburzony tłum przecisnął się
Gerwazy, pragnąc przypomnieć, w jakim celu faktycznie zwołał niniejszą
Radę. Sugerował, by przed wybuchem powstania i nadejściem wojsk francuskich,
zaprowadzić porządek w okolicy, czyli wyrównać rachunki z Soplicą.
Szlachta zrozumiała jego intencje i wśród tłumu rozległy się okrzyki: „hajże na Soplicę!" Przeciwko temu był Bartek Prusak, który
wyliczał cnoty Sędziego, wskazując na jego patriotyzm, wyrozumiałość
dla chłopów, pragnienie zadośćuczynienia Horeszkom i pogodzenia
się z nimi. Prusaka poparł Jankiel. Żyd ostrzegał przed konsekwencjami
zbrojnej napaści (kara więzienia, wzniecanie zamieszek polsko-rosyjskich),
uważał, że wojska francuskie wciąż są daleko i wojna tak szybko
nie wybuchnie. Poinformował wszystkich o narodzinach kolejnego syna
i począł zapraszać wszystkich na wspólną biesiadę. Część szlachty
godziła się na tę propozycję, ale nagle Gerwazy wymierzył w Jankiela
Scyzorykiem (szablą) i nakazał mu opuścić zgromadzenie. Dalej podjudzał
przybyłych i przekonywał ich do zorganizowania zajazdu. Niektórzy
z obecnych przypomnieli sobie urazy, jakie żywili do Sopliców: niechęć
Sędziego do udziału w weselu córki pewnego szlachcica, jego zarozumiałość,
bogactwa, starania o dobrą partię dla Zosi. Maciek nad Maćkami uniósł
się gniewem, słysząc takie argumenty, nazwał zebranych głupcami
przedkładającymi sprawy prywatne nad dobro ogółu i wypędził ich
ze swojego domostwa. Na folwark Maciejów wjechał konno Hrabia w stroju
wojennym. Wiwatowano na jego cześć. Rozsierdzony i gotowy do walki
tłum szlachty ruszył w kierunku karczmy, gdzie wódka, miód i piwo
lały się strumieniami. Jankiel wymknął się niepostrzeżenie, podobnie
Bartek Prusak. W pijackim uniesieniu począł realizować się plan
zajazdu. Ruszono na podbój Soplicowa.